Spis treści:
Roboty grają i na srebrnym ekranie, i na całym spektrum ludzkich emocji. Zaczęły od niemego kryminału z Harrym Houdinim The Master Mystery z 1919 roku. Obraz maszyny w filmie ewoluował często w ślad za tym, jak ewoluowało społeczeństwo. Wybraliśmy takie, przy których można i trochę pomyśleć, i się zrelaksować – bo są po prostu świetne!
Przedmowa. W starym kinie
Ta perełka nie należy do trzech tytułowych najlepszych filmów o robotach, ale zdecydowanie polecamy ją zaciętym fanom dziejów kinematografii. Na ekranie znikający magik Harry Houndini, czyli Erich Weiss. Plakat nie pozostawia złudzeń, że w produkcji występuje robot. Prawdziwe, stare kino kryminalne, a co ciekawe wcale nie tak bardzo oddalone w czasie od pierwszego robota w literaturze. A jeżeli wolicie słowo pisane od obrazu, to zajrzyjcie pod link ukryty w poprzednim zdaniu. Dzisiaj będzie TYLKO film, film, film.
Agent Departamentu Sprawiedliwości Quentin Locke prowadzi śledztwo w sprawie potężnego kartelu, który jest chroniony przez robota Automatona. Maszyna używa broni gazowej znanej jako Madagascar Madness. Przyznamy się bez bicia – jeszcze nie oglądaliśmy. Ale jakiż byłby z nas najlepszy sklep i blog z branży robotyki, gdybyśmy nie wspomnieli takiej klasyki? Film został wydany aż w piętnastu epizodach. Dla wytrwałych.
Te filmy o robotach powinien obejrzeć każdy
Honorowa wzmianka za nami, czas na podium. Wybór oczywiście subiektywny. No i pozostało jeszcze wiele filmów, które mogłyby znaleźć się na kolejnych miejscach zestawienia albo nawet trafić do pierwszej trójki. Na pewno wkrótce się nimi zajmiemy i poświęcimy też trochę miejsca serialom. Proszę siadać, zarówno miejsca kinowe, jak i rankingowe nie są numerowane.
Terminator, 1984. Reż. James Cameron
Terminator uchodzi za arcydzieło: wybitny horror sci-fi i klasykę kina akcji w jednym. Pierwszy Terminator z 1984 roku to film, który stworzył podwaliny kultowej serii. Według wielu to także najlepszy film Arnolda Schwarzeneggera, który, umówmy się, grywał w produkcjach… ekhm, bardzo różnych. Na rodzimym gruncie wielu dorastało z tym filmem, a w głupich zabawach na podwórku albo w szkole, które każdy rodzic opatruje komentarzem “zaraz się komuś stanie krzywda”, był przynajmniej jeden odtwórca roli terminatora jeszcze na początku lat 90. Reszta oczywiście uciekała przed oprawcą.
O co chodzi w Terminatorze
W świecie Terminatora ludzie stworzyli zaawansowane superkomputery, które w końcu stały się samoświadome i zdały sobie sprawę, że są zagrożone. Kiedy natomiast naukowcy zdali sobie sprawę z tego, że stworzona przez nich sieć komputerowa zwana Skynet stała się świadoma i odczuwająca, to od razu próbują swoje dzieło wyłączyć na amen. Na to jest oczywiście za późno. Widzące w ludziach zagrożenie egzystencji maszyny zabierają się za systematyczną eksterminację.
Oś czasu jest w filmie trochę zagmatwana, ale spokojnie. W 1997 roku komputery przejmują kontrolę nad arsenałem nuklearnym Stanów Zjednoczonych i wykorzystują go do wymordowania jak największej części ludzkiej populacji. Nieliczni ocalali ludzie budują podziemny ruch oporu ukrywając się przed bronią i robotami zbudowanymi przez inteligentną sieć komputerową Skynet. Maszyny konsolidują zasoby, a każda z nich poluje i eksterminuje bez skrupułów. Na czele ruchu oporu staje jeden człowiek – John Connor. Jako generał w przyszłości skutecznie odwraca losy wojny i depcze im po cybernetycznych piętach. W roku 2029 przeprowadza najbardziej udany atak na komputery od czasu ich pierwszego uderzenia, skutecznie wyłączając Skynet poprzez zniszczenie ich systemów obronnych w miejscu, które kiedyś było Kolorado.
Skakanie w czasie, aby przechytrzyć maszyny
Teraz najlepsze. Skynet rozpoznaje, że Connor będzie największym zagrożeniem dla dalszego istnienia maszyn w przyszłości. Sieć komputerowa wysyła w przeszłość zabójczego cyborga T-800 z misją zabicia matki Connora, zanim John zdąży się urodzić – i tak przenosimy się do Los Angeles 1984 roku. W odpowiedzi John Connor wysyła w przeszłość swojego żołnierza Kyle’a Reese. Rozpoczyna się pojedynek, a T-800 niczym król Herod prowadzący biblijną rzeź niewiniątek zabija każdą Sarę Connor, którą znajduje w książce telefonicznej Miasta Aniołów. Na szczęście pracująca jako kelnerka mama zbawcy ludzkości, oryginalna Sarah Connor, w porę orientuje się, co jest grane. Co dzieje się dalej? Paradoks na paradoksie goni paradoks, bohaterowie wpadają w kłopoty, no i jest oczywiście kultowa zapowiedź powrotu wypowiadana przez Schwarzeneggera:
Faktycznie, terminatory powracają w kilku kolejnych filmach. Dzieła wzbudzały zainteresowanie i ściągały tłumy do kin, choć z odbiorem bywało różnie – klapą okazał się zwłaszcza Genisys z 2015 roku. Dziś film wpisałby się w trop znany jako five minutes into the future – dla nas to nie taka daleka przyszłość, ale w latach .80 podróż do roku 2029 musiała oznaczać potencjał spotkania z niewyobrażalnym postępem technologicznym. Tymczasem ludzie jak to ludzie – dali plamę. Oddali władzę w ręce maszyn, doprowadzili świat do zniszczenia, a teraz stają na rzęsach, żeby to wszystko jakoś odkręcić.
Nie podejmiemy się opisania całej osi czasu uniwersum Terminatora, bo musiałby powstać osobny, pewnie trudny do przebrnięcia przezeń artykuł. Poza tym filmy służą w pierwszej kolejności do oglądania, a później do omawiania i analizowania. Terminator pojawił się na łamach bloga Botland przede wszystkim dlatego, że zainspirował niezliczone późniejsze próby filmowe, serialowe, literackie i gry wideo.
Dlaczego Terminator wciąż budzi emocje?
W ostatnim filmie z 2019 roku Sarah Connor powraca, aby chronić dziewczynę imieniem Dani przed nowym terminatorem Rev-9. Jedyną nadzieją okazuje się model terminatora T-800 z przeszłości Sary. Jak to jest z tymi maszynami? Pomagają, czy szkodzą? Minęło ponad 35 lat od premiery filmu Terminator, a my obserwujemy przyśpieszające prace związane z badaniami nad autonomicznymi czołgami, samolotami, robotami humanoidalnymi i systemami oprogramowania sztucznej inteligencji, które mają pociągnąć kiedyś za spust. Ponura ironia polega na tym, że przestroga przed myślącymi robotami do zabijania zamieniła się w wyścig zbrojeń o to, kto pierwszy je opracuje – a jeszcze bardziej ironiczne jest to, że niektóre organizacje rozwijające te technologie powołują się na inspirację filmem. Koniec końców, patrzymy na Terminatora jak na kamień milowy kultury masowej – fanowskie, transgatunkowe kontynuacje Terminatora trudno zliczyć – cyberduch wiecznie żywy. Arnold zatem nie kłamał: he’ll be back.
Filmy z serii Terminator (data wydania w USA)
- Terminator (The Terminator), 26 października 1984
- Terminator 2: Dzień Sądu (Terminator 2: Judgment Day), 3 lipca 1991
- Terminator 3: Bunt Maszyn (Terminator 3: Rise of the Machines), 2 lipca 2003
- Terminator: Ocalenie (Terminator Salvation), 21 maja 2009
- Terminator: Genisys (Terminator Genisys), 1 lipca 2015
- Terminator: Mroczne przeznaczenie (Terminator: Dark Fate), 1 listopada 2019
The Matrix, 1999. Reż. Lilly i Lana Wachowski (Wachowski Brothers)
Ci, co znają Matrixa i wiedzą, o co w nim chodzi, chętnie mówią o nim z wypiekami na twarzy, gdy tylko ich zagadać o teorie. Niektórzy po premierze uwierzyli tak mocno, że żyjemy w symulacji, że zaczęli przekonywać innych. Niektórzy wierzą w to do dziś. Ci, którzy uważają Matrixa za ten dziwny film o latających facetach, który leci po nocach w publicznej telewizji i wygląda, jakby ktoś nałożył na niego żółto-zielony filtr, zwyczajnie wiele tracą. Odczarujmy Matrix przywracając mu trochę należytej uwagi.
Świat przedstawiony w filmie to w większości symulacja. Przyciągające uwagę nagłówki o hipotezie symulacji wciąż cieszą się uznaniem w sieci, wciąż powstają nowe artykuły – niektóre poważne, inne mniej. Przykład z kwietnia 2021 roku z najstarszego pisma popularnonaukowego z USA, czyli Scientific American – proszę bardzo. W analizach prześcigają się też twórcy na YouTube – oto jeszcze inny przykład. Fascynacje graniczące z psychozą rozpoczął Matrix Wachowskich. Film idealnie wpisał się w powiązane z technologią lęki przed sylwestrowym blackoutem 1999-2000.
O co chodzi w Matrixie
Pierwszy film trylogii Matrix otwiera się ujęciem ekranu komputera. Widzimy, że śledzona jest rozmowa telefoniczna. Podsłuchujemy głosy na linii dyskutujące o tym, czy znaleziono już “tego jedynego”. To dzwonią maszyny. Policjanci wchodzą do obskurnego pokoju motelowego i konfrontują się z jedną ze stron rozmowy telefonicznej: Trinity, odzianą w skórę renegacką hakerkę komputerową graną przez Carrie-Anne Moss. A Trinity na to wyskakuje z kung-fu – dosłownie wyskakuje prosto w powietrze, robi kultowy kopniak-szpagat i łamie przy okazji prawidła grawitacji. Ale jazz.
Wkrótce przyjeżdżają posiłki – Agenci. Mężczyźni w garniturach biznesowych z radiem w uchu, zawsze na nosie obowiązkowe okulary przeciwsłoneczne, zawsze oszczędni w gestach i słowach. Trinity ucieka przed Agentami, którzy też fruwają jak czarodzieje na sznurkach, a wszystko to na oczach zszokowanych policjantów. W końcu dziewczyna wbiega do budki telefonicznej, gdzie czeka na nią dzwoniący telefon. Śmieciarka prowadzona przez jednego z Agentów niszczy budkę, ale Trinity zdążyła… zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu. Została tylko wisząca na kablu słuchawka. Agenci zauważają jej tajemnicze zniknięcie i omawiają następny cel, Neo. Gdzie podziała się Trinity, dokąd się przeniosła? Już z tej pierwszej sceny dowiadujemy się całkiem sporo. O co tu chodzi?
Maszyny tworzą nowe miasto w Mezopotamii, które nazywają 01. Roboty szybko stają się najpotężniejszą gospodarką na planecie. Mając nadzieję na wykorzystanie swojej dominacji w celu osiągnięcia pokoju mechaniczni mieszkańcy 01 zwracają się do ONZ i żądają uznania ich za suwerenny naród, z takimi samymi wolnościami i prawami, jak ich ludzcy twórcy. Zamiast tego ludzie zarzucają miasto maszyn bronią jądrową z nadzieją na pozbycie się AI raz na zawsze. Pomimo spowodowania ogromnych zniszczeń atak nuklearny na 01 nie niszczy mechanicznego miasta, a prowadzi do Wojny Maszyn.
Wypuszczając chmury nanitów ludzie zasnuwają niebo dymem, aby odciąć maszyny od źródła energii słonecznej. Podczas gdy planeta zaczyna umierać z braku światła słonecznego, maszyny tworzą coraz to nowsze, bardziej mordercze sposoby kontroli populacji. Wkrótce każdy człowiek na Ziemi ma oddać swoje ciało nowym panom, robotom. Powstaje program maszyn o nazwie Architekt, którego celem celem jest stworzenie wirtualnego świata. Nowo powstały VR ma utrzymać ludzi w nieświadomym niczego posłuszeństwie. Tak też powstaje Matrix: symulacja będąca właściwie rajem, ale ludzie go odrzucają. Kolejne osoby odłączają się jednak od symulacji, co rusz włamując się do niej przez piracki sygnał – jak Trinity w budce.
Dlaczego ludzie nie chcą życia w niebie? Agent Smith, główny antagonista serii, ma na ten temat ponurą teorię: “… jako gatunek, istoty ludzkie definiują swoją rzeczywistość poprzez nieszczęście i cierpienie“. Powstaje kolejny program napisany przez roboty, który ma za zadanie zrozumieć aspekty ludzkiej psychiki. Jest znany jako Wyrocznia (Oracle) i teoretyzuje, że największym problemem jest to, że wcześniejsze programy Matrixa ograbiły ludzi z możliwości dokonywania wyborów. Mając to na uwadze Wyrocznia pomaga zaprojektować nowy Matrix symulujący ludzką cywilizację w okresie około XX i XXI wieku, czyli świat, jaki znamy dzisiaj. Tymczasem Merowing, pozostałość po starszej konfiguracji Matrixa, zaczyna prowadzić bezpieczny dom dla wygnanych programów. Wiele przestarzałych maszyn udaje się do niego po ochronę przed skasowaniem. W Matrixie jednak, jak w każdym softwarze’rze, pojawiają się błędy i z czasem kompilują w coraz większe problemy.
Matrix v6.0
Aby zwalczyć nieuniknioną awarię systemu maszyny zaczęły wprowadzać specjalną osobę do każdego nowego Matrixa, czyli Wybrańca. Każdy Wybraniec rodził się pod koniec cyklu Matrixa, mniej więcej sto lat po jego rozpoczęciu i tuż przed update’em systemu, a raczej jego resetem. Kiedy usterki zaczynały się piętrzyć do tego stopnia, że nie dało się ich opanować, a mamy tu na myśli ludzi odłączających się świadomie od symulacji – reboot, zdrówko i od nowa. Wybrańcy byli obdarzeni spektakularnymi zdolnościami zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz symulacji. Na końcu cyklu Matrixa Wybraniec, którego Wyrocznia stworzyła jako wybawcę dla uciekinierów z symulacji, był prowadzony przed oblicze Architekta.
Architekt następnie ponownie włączał kod Wybrańca do centralnego procesora maszyn, a cykl był resetowany. Dlaczego? Wybraniec z czasem dowiaduje się, że Zion, ostatnia twierdza ludzkości, ma zostać zniszczona. Może uratować małą garstkę ludzi z Matrixa i pomóc im zacząć żyć od nowa, albo wrócić do symulacji i stoczyć przegraną bitwę skazując całą ludzkość na zagładę. Do czasu Neo każdy Wybraniec postąpił tak samo.
Pierwszy film Matrix rozpoczyna się około 600 lat po zakończeniu Wojny Maszyn, czyli około 2699 roku, a nie tak jak mówi Morfeusz, około 2199. Matrix pod koniec swojego szóstego cyklu ma doświadczyć szóstego Wybrańca w postaci Thomasa Andersona. Życie Andersona, programisty komputerowego, zmienia się diametralnie, gdy zostaje przygarnięty przez grupę cyberterrorystów dowodzonych przez enigmatycznego Morfeusza. Anderson otrzymuje więc imię Neo oraz status Wybrańca.
Matrix, czyli matryca pięknego oszustwa
Z Neo (Keanu Reeves) szybko kontaktuje się wspomniana Trinity i reszta dość osobliwej grupy. Na jej czele stoi tajemniczy, poszukiwany przez władze na całym świecie Morpheus (Laurence Fishburne). Jest uznawany za najbardziej niebezpiecznego terrorystę świata. Wyjaśnia on Neo, że żyje w Matrixie – tytułowym świecie-symulacji zaprojektowanej przez maszyny. Od lat walczy z maszynami. Dzięki Morfeuszowi i drużynie udaje się go wybudzić i odciąć od sieci. A przebudzenie miłe nie jest. Zwłaszcza od około 1:15 na materiale poniżej:
Wkrótce Neo na własne oczy przekonuje się, że żył w zaprogramowanej rzeczywistości. Rozpoczyna się jego trening i wgrywanie mu umiejętności poprzez pirackie programy przejęte lub napisane przez ludzi. Na drodze jednak stają mu kolejne programy w ludzkiej formie. Dla Neo rozpoczyna się trwająca przez trzy filmy podróż do wnętrza świata maszyn i… siebie.
Ludzie wymyślili sztuczną inteligencję, jednak maszyny wyrwały się spod kontroli i zwróciły się przeciwko twórcom. Aby odciąć je od źródła energii słonecznej, ludzie spowili niebo czarnym smogiem. Decyzja ta okazała się fatalna w skutkach. Dlaczego? Bo maszyny jako źródło energii wybrały ludzi – w tym celu przerobiły program komputerowy zwany Matrixem tak, aby symulował świat z roku 1999. Dostarczanie bodźców elektronicznych do ciał ludzi powoduje, że są one wydajne energetycznie, a nadwyżki tej energii są pobierane przez maszyny. I tak to się kręci. Ludzie siedzą w symulacji, zaprogramowano w niej wrażenie ciepła słońca na skórze, smak sushi i wszystkie bodźce fizyczne, a maszyny hulają do woli w realu. Neo ma być wybrańcem, który zniszczy Matrix i wyzwoli ludzkość. Zadanie spada na jego wątłe barki jak grom z jasnego nieba, ale przyjaciele szybko wgrywają do jego ciała znajomość kung-fu, jiu-jitsu i nie wiadomo co jeszcze. Musi powoli przywyknąć do bólu oczu i mięśni – a bolą tak, bo nigdy ich nie używał.
Istnieje grupa ludzi niepodłączonych do Matrixa i wyzwolonych wcześniej przez pierwszego Wybrańca. Wśród nich jest między innymi załoga statku latającego w kanałach i tunelach starego świata, Nabuchodonozor. Jego kapitanem jest pierwszy mentor głównego bohatera, Morfeusz. Ludzie żyją w wielkim, podziemnym mieście Zion i ukrywają się przed maszynami przeczesującymi czujnie powierzchnię, tunele i kanały. Nauczyli się podłączać do Matrixa, a skoro to symulacja, to wystarczy uwierzyć, że to symulacja. Stąd owe wyzwolone ruchy, jak gdyby nie było grawitacji – wszelkie czarodziejskie na pierwszy rzut oka szpagaty, skoki z dachu bez uszczerbku na zdrowiu i bieganie po ścianie. Łatwiej powiedzieć niż zrobić – z Matrixa odłączają się kolejne programy, między innymi wspomniany agent Smith, który zaczyna działać na własną rękę i szybko wychodzi na pozycję głównego antagonisty serii i godnego przeciwnika Neo.
Dlaczego Matrix wciąż budzi emocje?
W serii mowa nie tylko o maszynach, robotach i sztucznej inteligencji, które wyrwały się spod jarzma swoich ojców. Zewsząd odczuwalne są inspiracje kulturą i filozofią Wschodu. Motyw poszukiwania tożsamości, podejmowania wyborów, wypierania prawdy i wybierania łatwej nagrody w postaci oszustwa na sobie samym to taki sam przeciwnik dla Neo, jak Smith i inne maszyny wierne symulacji. Filmy są także kopalnią koncepcji dla niezależnych twórców, a każdy program w ludzkim ciele to osobna, fascynująca postać – wirusopodobny Agent Smith, program w starej wersji Merowing, tworzący backdoory Klucznik, pełniący rolę firewalla program Kolejarz, śledzący Bliźniacy, betatestujący Serafin, sprzyjająca ludziom Wyrocznia, wreszcie wielki stwórca symulacji, Architekt… Wielu zaczęło oglądać Matrixa dla efektów specjalnych, a skończyło jako zafascynowani fabułą i przedstawionymi ideami. Efekty uboczne: dziwaczna moda na długie płaszcze i czarne okulary, która raczej dość szybko się przejadła.
W części drugiej i trzeciej padają nawet pytania o to, czy maszyny potrafią kochać. Czy nauczą się tego od ludzi? Co nimi kieruje, czego pragnie każdy z nich i po co powstały? Z czasem wydają się być nawet bardziej ludzkie od protagonistów serii, wyrażają też obawy o skasowanie albo nadzieje na przyszłość. Wydaje się, że sposób funkcjonowania robotów i programów w filmie to coś więcej, niż uczenie maszynowe – przykładem dalszego stadium rozwoju jest przede wszystkim Agent Smith, który buntuje się przeciwko samym maszynom i niczym wirus tworzy swoje kolejne kopie, aby zniszczyć zarówno dominację maszyn, jak i unicestwić wszystkich ludzi. To rogue program – nieprzewidywalny, brutalny, nieograniczony.
Czy ludzie, mimo że pobici i wściekli na maszyny za to, że te ukradły im ukochaną planetę, są gotowi nauczyć się czegokolwiek od maszyn? Czy jest jeszcze jakakolwiek szansa na zawarcie pokoju, czy zostaniemy przerobieni na memy, a później na bezwolne baterie? Zdradzimy tylko tyle, że Neo u końca serii jest zmuszony zawrzeć z maszynami dość osobliwy pakt. A to i już i tak za dużo spoilerów. Matrix to dużo coraz bardziej aktualnych pytań o rozwój technologii i dużo dobrego kina do obejrzenia. Siadać i oglądać, bo wstyd Matrixa nie znać.
Filmy z serii Matrix (data wydania w USA)
- Matrix (The Matrix), 31 marca 1999
- Matrix: Reaktywacja (The Matrix Reloaded), 15 maja 2003
- Matrix: Rewolucje (The Matrix Revolutions), 5 listopada 2003
- Animatrix (The Animatrix), krótkie filmy animowane rozszerzające fabułę serii, 3 czerwca 2003
- Czwarty film z serii Matrix, status postprodukcji, planowo 22 grudnia 2021 (stan na 9 sierpnia 2021)
Łowca androidów (Blade Runner), 1982. Reż. Ridley Scott. Blade Runner 2049, 2017. Reż. Denis Villeneuve
Na podstawie powieści Philipa Dicka Do Androids Dream of Electric Sheep? (Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?), 1968
W nagłówku podajemy wyjątkowo dwie daty – to dwa skrajnie różniące się techniką wykonania filmy, ale wersja z 2017 roku to nadal pełnoprawny sequel z ciągłością fabularną względem pierwszej wersji retro z 1982. Łączy je coś więcej niż postać grana przez Harrisona Forda. Dwa filmy Blade Runner warto bowiem rozpatrywać oddzielnie.
Dobre science-fiction polega na tworzeniu skomplikowanych światów i wykorzystywaniu ich do podkreślania dostrzegalnych różnic w stosunku do naszego własnego. Niezależnie od tego, czy różnice te są polityczne, społeczne czy technologiczne, gatunek ma za zadanie wciąż poddawać w wątpliwość nasz świat. Ridley Scott wyposażył Blade Runnera, swoje arcydzieło z 1982 roku, w porywającą strukturę zarówno pod względem estetycznym, jak i filozoficznym. Powstał wówczas filmowy świat, który nie tylko kwestionuje nasz, ale też kwestionuje wszystko, co postrzegamy i powraca w chwale z sequelem po 35 latach. Jedne serie starzeją się lepiej, inne gorzej, a tutaj otrzymaliśmy dwa połączone fabularnie arcydzieła.
Aha, zanim wsiąkniecie – Blade Runner trwa dwie godziny, Blade Runner 2049 prawie trzy. Zostaliście ostrzeżeni.
O co chodzi w Łowcy androidów
Jest rok 2019. W futurystycznym świecie królują masowa globalizacja, globalne ocieplenie, inżynieria genetyczna i… androidy. To znaczy nie tyle królują, co są wykorzystywane przez ludzi na potęgę do nieprzyjemnych zadań. Niebo jest poczerniałe i spowija je nuklearny opad, natura wyniszczona, wokół nic tylko szkielety industrializacji i przemysłowe pustkowia. W neonowych, przeludnionych miastach upstrzonych wszędobylskimi reklamami da się żyć. Z powodu problemów środowiskowych Ziemia jest jednak stopniowo opuszczana przez ludzkość, a skoro Ziemianie wkraczają w fazę tworzenia planetarnych kolonii, to do ich przygotowywania jako pionerzy idealnie nadają się właśnie androidy – syntetyczni ludzie łudząco podobni do swoich twórców, ale silniejsi i łatwiej się adaptujący, bo stworzeni z wytrzymałych kompozytów.
Zderzenie światów i uczuć
Replikanci zostają zdelegalizowani na Ziemi po krwawym buncie. Specjalistyczne jednostki policyjne – tzw. blade runners, łowcy androidów – polują na zbiegłe androidy i je “wycofują”. Oznacza to zwykle strzał w środek głowy. Gdy w Los Angeles grasuje szczególnie brutalna i przebiegła grupa replikantów, oporny i zgorzkniały Rick Deckard zostaje odwołany z pół-emerytury, by jeszcze raz poczuć zapach polowania. Z tym, że krwi tu nie czuć – w końcu androidy to syntetyki. Trudno je wytropić, bo umieją się kryć i udawać ludzi, z którymi spędzają tyle czasu i na podobieństwo których zostali stworzeni.
Deckard zostaje wysłany jako konsultant do tworzącej androidy firmy Tyrell Corporation. Na miejscu odkrywa, że młoda sekretarka Rachael jest eksperymentalną replikantką nowej serii Nexus-7 ze wszczepionymi wspomnieniami siostrzenicy samego założyciela megakorporacji, Eldona Tyrella. Podczas wizyty Rachael pyta Deckarda, czy kiedykolwiek przez pomyłkę zabił człowieka. Deckard oświadcza, że nie, na co Rachael dodaje, czy istnieje w ogóle takie ryzyko, że kiedyś się pomyli.
Później w biegu fabuły Rachael odwiedza blade runnera w jego mieszkaniu, aby udowodnić swoje człowieczeństwo, lecz ten pozostawia ją we łzach na wieść, że jej wspomnienia zostały sztucznie zaprojektowane. Deckard zaczyna z czasem budzić podejrzenia swoich przełożonych i partnerów, ponieważ powinien był zlikwidować Rachael jako androida. Gdy Rachael znajduje w mieście Deckarda brutalnie pobitego przez replikanta Leona Kowalskiego, podnosi porzucony w ferworze walki pistolet, strzela Leonowi – innemu replikantowi, takiemu jak ona – w głowę i ratuje życie człowieka, który ma ją ścigać i wyeliminować. Wkrótce mężczyzna i replikantka zakochują się w sobie. Naturalnie rodzi się problem na linii miłość-obowiązek. A nawet coś więcej niż problem… Spoilujemy dzisiaj naprawdę lekkomyślnie i do woli, ale tego akurat Wam nie zdradzimy.
The Voight-Kampff Test, czyli filmowy test Turinga
W filmie z 2017 roku poznajemy androida-policjanta Joego – w tej roli Ryan Gosling. Doszło do tego, że replikanci są zatrudniani jako łowcy innych replikantów. Podlega on regularnym testom zwanym baseline test, które są spadkobiercą koncepcyjnym testu Voighta-Kampffa z powieści i pierwszego filmu. To badanie używane od 2019 roku przez blade runnersów z LAPD, aby pomóc w określeniu, czy dana osoba jest replikantem, czy człowiekiem. Test mierzy funkcje organizmu, takie jak oddychanie, tętno, rumieniec i rozszerzenie źrenic w odpowiedzi na emocjonalnie prowokujące pytania. Zazwyczaj potrzeba było od dwudziestu do trzydziestu krzyżujących się pytań, aby odróżnić replikanta Nexusa-6. Oblanie testu oznaczało najczęściej natychmiastową likwidację.
Trafność i wiarygodność testu Voighta-Kampffa była zresztą tematem gorących dyskusji, ponieważ według niektórych naukowców nie wszyscy ludzie przeszliby owe badanie na człowieczeństwo pozytywnie. Test, któremu regularnie podlega K, jest natomiast badaniem mającym na celu zmierzenie wszelkich emocjonalnych odchyleń replikantów Nexus-9. Bycie “poza skalą podstawową”, czyli zdradzenie emocji, było uważane za niepowodzenie takiego testu.
Szybko okazuje się, że androidy mają jednak uczucia. Albo… że nie wiadomo, czy w ogóle są androidami. Na pytanie o człowieczeństwo Deckarda i syntetyczność Joego widz nie otrzymuje jednoznacznej odpowiedzi. Jednoznacznie natomiast widzimy, że nowoczesne społeczeństwo, w którym symbioza ludzi i robotów przekroczyła granice rozpoznawalności, ma poważne problemy z własnymi konstrukcjami. Ofiarą systemu szybko stają się jednostki. Podobno Ridley Scott, reżyser filmu z 1982 roku, z czasem ponoć potwierdził, że Deckard jest replikantem. Wszystko wskazuje na to, że K uczy się bycia człowiekiem. Jednak uczy się powoli, a jeden z przełomowych momentów jego “humanizowania się” to ten, gdy zakupuje upgrade dla swojego hologramowego fembota JOI – złudnie ludzka dziewczyna otrzymuje wówczas złudnie ludzkie ciało. Zaczynają się coraz większe wątpliwości, a emocje z ekranu biją tak jaskrawie, jak neony wchłoniętego przez marketing LA.
Dlaczego Blade Runner i Blade Runner 2049 wciąż budzą emocje?
Blade Runner 2049 jest niezaprzeczalnie przepiękny wizualnie. To ten rodzaj dzieła, które można docenić przy zupełnie ściszonym dźwięku. Deakins i Villeneuve są nie tylko świetni w “futurystycznych” aspektach swojej wizji, ale stworzyli film, którego najbardziej uderzające obrazy często odnoszą się do samej natury. Okazuje się, że łzy maszyn potrafią wzruszać. Podróż agenta-replikanta K to jak w przypadku Neo z Matrixa podróż w głąb tego, co znaczy być człowiekiem w erze cybernetyki. Konfilkt społeczny w filmie odzwierciedla konflikt uczuć wciąż kotłujący się w bohaterach i z każdą kolejną sceną przybliżamy się do spotykania zarówno maszynowych ludzi, jak i uczłowieczonych maszyn. Wkrótce mogą to być zagadnienia, które będą poruszać nas nie tylko jako fascynujące, lecz wyłącznie teoretyczne koncepcje do swobodnej rozmowy, ale jako faktyczne dylematy o skali społecznej. Rozczytanie symboliki obydwu Blade Runnerów, która nie jest przesadna jak homar na papierowej tacce i została podana naprawdę ze smakiem, zostawiamy Wam.
Oryginalny Blade Runner z 1982 roku jako dzieło wizualne nieco się postarzał, to jasne, ale ponury, przytłaczający klimat deszczowego Los Angeles potrafi wchłonąć jak mało co. Dowiadujemy się też wiele o przeszłości Deckarda, co stanowi ważną oś całej fabuły. Dzieło jest ponadczasowe, a o to przecież tu chodzi.
W produkcjach Scotta i Villeneuve odnajdziemy elementy kina noir i cyberpunk. To po prostu dwa wściekle dobre, przerażające filmy o kalectwie ludzkiej percepcji i budowaniu własnego koszmaru na gruzach starego świata. Na własne życzenie.
Cyberpunk (ale nie gra) – o co chodzi? Pomysł starszy niż się zdaje
O tym nie usłyszymy na lekcjach polskiego ani WOSu. Czym są steampunk, dieselpunk, nanopunk? Czy już żyjemy w cyberpunku?
Nieco przykre, że na front wysuwa się jakaś pesymistyczna tendencja, bo wszystkie maszyny zdają się nie działać jak należy – i to chyba mało powiedziane. Póki co macie trochę do nadrobienia, a my zabieramy się za ponowne oglądanie Ex Machiny i RoboCopa.
Jak oceniasz ten wpis blogowy?
Kliknij gwiazdkę, aby go ocenić!
Średnia ocena: 5 / 5. Liczba głosów: 5
Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten wpis.
Jedna odpowiedź
czesc, fajny post
znalazlem Wasza strone przypadkiem i super mi sie podoba. bede wpadac czesciej.