Jak zrobić własną konsolę do gier, czyli jak powstawał nasz projekt

Czas czytania: 3 min.

Samodzielne stworzenie obudowy z gotowego szablonu to wcale nie tak trudne zadanie, jak mogłoby się wydawać. Przy mnogości dostępnych modeli taka zabawa może wydawać się zbędna. A co, jeśli obudowa jest tylko elementem czegoś większego? Wówczas całość nabiera zupełnie nowego wymiaru.

Czytelnicy bloga, a zwłaszcza serii Nowości i śledzący social media Botland, wiedzą, że często opowiadamy Wam o zestawach do tworzenia własnych konsol. Jeszcze niedawno triumfy poczytności na blogu i popularności w ofercie święciła NesPi. Albo równie ciekawy, choć zdecydowanie inny Circuitmess Nibble. Dla fanów starych gier takie tytuły jak Super Mario Bros, Sonic czy wczesne odsłony Tekken albo Mortal Kombat kojarzą się nostalgicznie z najlepszą zabawą, jaką mogły w owym czasie zaoferować możliwości techniczne urządzeń… cóż, już minionych. 

Jednak czy słusznie minionych? O atrakcyjności wielu gadżetów decyduje często to, czy dobrze się starzeją – i tak też pewne motywy mechaniki gier z Tetrisa i Pacmana wciąż doczekują się mniej lub bardziej oficjalnych odsłon w nowym wydaniu. Baza fanów nie maleje. My też chcieliśmy coś wznowić. 

Dziś chłopaki z Botland opowiadają mi o swoim pomyśle i projekcie stworzenia własnej konsoli.

Na początku był pomysł.

Zaczniemy najbardziej archetypowo. Tak naprawdę przed pomysłem było trochę rutyny. W Botland był to dzień jak co dzień – właśnie ruszały kolejne, poranne wydruki testowe na naszych drukarkach 3D. Na warsztat wzięliśmy plik .stl obudowy odpowiadającej wymiarami i kształtem tym przeznaczonym dla Raspberry Pi 4B. 

Precyzyjniej mówiąc była to obudowa dla minikomputerów z serii B i z powodzeniem mogłaby posłużyć starszym modelom RPi 3B czy 2B. Druk 3D obudowy wkrótce zakończył się nie tylko pomyślnie, ale i… pomysłowo, bo pomyśleliśmy: dlaczego nie pójść o krok dalej i nie zbudować dzięki niej całej konsoli? Szybko dobraliśmy odpowiedni wyświetlacz LCD i egzemplarz minikomputera. 

Botland

Tym sposobem z codziennej próby drukarki 3D śladem śniegowej, nabierającej tempa kuli powstał zupełnie nowy projekt. Warto wspomnieć, że po drodze rozebraliśmy i popsuliśmy pada, ale to już inna historia. 

Budowa własnej konsoli - kompatybilność

Pierwszym krokiem było sprawdzenie, czy elementy są ze sobą kompatybilne, i to zanim włożymy je do obudowy. Musiały po prostu do siebie pasować. Z podstawowego setupu pozostała jeszcze kwestia zasilania. Zdecydowaliśmy się na akumulator Li-Pol i moduł zasilający.  Przystąpiliśmy do montażu. Zaczęliśmy od wyświetlacza i tu poszło gładko. Dzieło tworzenia trzeba było teraz uzupełnić dziełem rozbiórki. Wypruliśmy bezceremonialnie pada z podzespołów, ponieważ potrzebowaliśmy krzyżaka i przycisków funkcyjnych (nie posiada popularnego „grzybka” – joysticka analogowego). Resztę wnętrzności kontrolera umieściliśmy w pudełku opisanym etykietą „something dziwnego” z nadzieją, że przyda się jeszcze kiedyś. Do czegoś. Jak wszystko, co tam trafia. A potem tylko 10% z tego zostaje do czegokolwiek wykorzystane. 

Dobór obudowy i komponentów

Kolejnym krokiem było umieszczenie Raspberry Pi w obudowie. W naszym przypadku był to model Raspberry Pi 4B. Następnie w ruch poszedł montaż modułu zasilającego i odpowiedniego akumulatora, czyli tych, o których wspomnieliśmy wcześniej. Jest to o tyle istotne, że z powodu ograniczonego miejsca montaż jakiegokolwiek akumulatora Li-Pol jest co najmniej problematyczny. Mieliśmy już:

  • moduł główny – Raspberry Pi 4B, czyli mózg naszej gamingowej bestii,
  • wyświetlacz LCD do oglądania zmagań japońskich wojowników,
  • przyciski z pada do mashowania niskiego kopnięcia i irytowania się, że od grania w mordobicia wypada „A”,
  • zasilanie bez nadmiernego kombinowania, co się tak naprawdę zmieści, czyli akumulator Li-Pol + akumulator Li-Pol, od firmy Redox, zlutowane równolegle,
  • moduł ładowania,
  • właściwą obudowę, która bądź co bądź była pierwszym krokiem w całej przygodzie.

Niewiele dzieliło nas od uruchomienia ulubionych gier. Bez obaw – nie urwiemy bez zakończenia jak zagadkowe thrillery, o tym też będzie. Zapewne wielu z Was domyśla się, że w całości chodzi jeszcze o oprogramowanie. W tym przypadku wybraliśmy RetroPie. Można zrobić to także z użyciem oryginalnego systemu Raspberry Pi OS przeprowadzając instalację manualnie lub pobrać gotowy obraz z witryny producenta

ROMy z grami

Jednym ze sposobów instalacji ROMów jest wgranie ich za pomocą zewnętrznego nośnika danych po sformatowaniu go (takiego jak np. pendrive) do FAT32 lub NTFS. Na nośniku tworzymy wówczas folder o nazwie retropie, a następnie wpinamy do Raspberry Pi i czekamy, aż skończy migać dioda. Następnie nośnik przepinamy do komputera i dodajemy interesujące nas ROMy do odpowiadających im podfolderów pod ścieżką retropie/roms. Po umieszczeniu gier w odpowiednich folderach przepinamy go z powrotem do RPi i ponownie czekamy, aż skończy migać. Po tym procesie resetujemy emulator za pomocą opcji restart emulationstation. I już, możemy emulować! 

Pamiętajcie o kwestii legalności – na oficjalnej witrynie RetroPie czytamy, że lokalizacje pobierania ROMów nie są podawane z uwagi na niepewność co do ich źródła. W ich poszukiwaniu może pomóc po prostu Google. Możecie też skorzystać z własnych zasobów. Może warto pobuszować na strychu? My korzystaliśmy z posiadanych przez nas od dawna oryginalnych kartridży. Piractwu i lewiźnie mówimy stanowcze nie!

Jak oceniasz ten wpis blogowy?

Kliknij gwiazdkę, aby go ocenić!

Średnia ocena: 5 / 5. Liczba głosów: 3

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten wpis.

Podziel się:

Picture of Oskar Pacelt

Oskar Pacelt

Fan dobrej literatury i muzyki. Wierzy, że udany tekst jest jak list wysłany w przyszłość. W życiu najbardziej interesuje go prawda, pozostałych zainteresowań zliczyć nie sposób. Kocha pływać.

Zobacz więcej:

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ze względów bezpieczeństwa wymagane jest korzystanie z usługi Google reCAPTCHA, która podlega Polityce prywatności i Warunkom użytkowania.